Hello!
Pogoda za oknem nie dopisuje, pogoda postanowiła łzami powitać studentów powracających na uczelnie, a ja mam dla Was kilka słów (moja niechęć do używania słowa recenzja jest niezmienna od lat) o bardzo sympatycznych anime z sezonu letniego. Pierwsze zachwyca głównie kolorami, drugie natomiast historią.
Servamp
Co prawda planowałam zawrzeć wrażenia z tego anime w poście o wampirach, ale pisanie, go idzie mi bardzo źle. Bardzo, pewnie wcale się nie pojawi. Dlatego "Servamp" jak wszystkie pozostałe serie sezonu letniego, które oglądałam otrzyma kilka słów na bieżąco.
Bohaterem tej historii jest piętnastoletni Shirota Mahiru, który najbardziej na świecie ceni sobie spokojne, wolne od niespodzianek i komplikacji życie. Pewnego dnia zabiera z ulicy małego czarnego kota, przynosi go do domu i nadaje imię Kuro. Ku jego wielkiemu zdziwieniu nowy zwierzak okazuje się być… wampirem. W dodatku takim, który w swojej ludzkiej postaci nijak nie przypomina groźnego krwiopijcy. Nic mu się nie chce, nie przepada za przemocą, a sama myśl, że miałby podjąć się jakiegoś działania wywołuje w nim niemal samobójcze odruchy. Ale za to nie odmówiłby kubeczka herbaty. Jak się okazuje jest on jednym z legendarnych wampirzych sług, którzy związują się kontraktem ze swoim ludzkim mistrzem. (animezone.pl)
Opis brzmi dziwnie i średnio zachęcająco, ale nie dajcie się zmylić - to jedno z najfajniejszych anime sezonu. Główny bohater jest czarownicą - ma czarnego kota, czyli Kuro i miotłę. Jeśli kot Was nie przekonuje, to warto dodać, że "Servamp" ma fabułę i wyraźnie widać, że zmierza w kierunku wielkiego pojedynku i ogólnie jakoś rozwija się przez te 12 odcinków. A fakt, że wiemy, że zakończy się wielkim starciem nie przeszkadza w oglądaniu. Zasadniczo Mahiru zbiera, mniej lub bardziej przypadkiem, inne wampiry i ich mistrzów, by walczyć ze wspólnym wrogiem. Do tego wśród 7 wampirów, symbolizujących odpowiednio 7 grzechów (Kuro jest najstarszy i jest lenistwem jak łatwo się domyślić) też nie ma zgodności i jedności, a czyny z przeszłości rzucają cień na ich obecne relacje. Do tego nie tylko wśród wampirów pojawiają się niesnaski, bo niektóre układy wampir-mistrz też nie należą do najprostszych. Dużo się dzieje, ale najwięcej właśnie na płaszczyźnie relacji pomiędzy bohaterami.
A do bohaterów wyjątkowo łatwo i szybko można zapałać sympatią więc przeżywanie wydarzeń na ekranie, tych wszystkich dramatów i tragedii - to na szczęście głównie w retrospekcjach - to może być duży wysiłek energetyczny związany z emocjami. Ale warto, bo to naprawdę cudowne, urocze choć smutne historie.
Mnie "Servamp" kupił Kuro, a potem Lichtem i jego wampirem. Hyde, bo tak się nazywa wampir, który nie tylko dostał imię nawiązujące a) do imienia mistrza, bo w całości brzmi Licht Jekylland Todoroki, to b) całość nawiązuje bez wątpienia do książki o Jekyllu i Hydzie. Nie wspominając o tym, że Licht jest światowej sławy pianistą. Natomiast Hyde biega i cytuje dzieła Szekspira, a później, gdy poznajemy jego historię okazuje się, że nawet kochał Ofelię. A i to niejedyne nawiązania, bo pojawią się także do Upiora z opery. Chyba nie muszę dłużej tłumaczyć dlaczego, aż tak bardzo przypadło mi do gustu.
Fukigen na Mononokean
Cudne, cudne anime, chociaż po pierwszym odcinku martwiłam się, że jak na tytuł o dwóch chłopcach ma za dużo kwiatków w openingu. Pomyliłam się, bo anime nic nie sugeruje, to nawet nie shounen ai, ale fanki wiedzą swoje. Wiele się można niechcący dowiedzieć w trakcie szukania gifów.
Cudne, cudne anime, chociaż po pierwszym odcinku martwiłam się, że jak na tytuł o dwóch chłopcach ma za dużo kwiatków w openingu. Pomyliłam się, bo anime nic nie sugeruje, to nawet nie shounen ai, ale fanki wiedzą swoje. Wiele się można niechcący dowiedzieć w trakcie szukania gifów.
Ashiya spędził pierwsze siedem dni swojego licealnego życia u szkolnej pielęgniarki, nie mogąc sobie poradzić z youkai, które z jakiegoś względu postanowiły się do niego przyczepić. By rozwiązać ten problem, prosi o pomoc właściciela małej herbaciarni o nazwie "Mononokean". Jak dowiaduje się nasz bohater, ponuro wyglądający mężczyzna będący jej właścicielem, na co dzień zajmuje się także odsyłaniem zbłąkanych dusz do zaświatów.
Niestety pomimo jego cudowności i uroczości zasadniczo nie ma w nim linii fabularnej. Odcinki polegają na pomaganiu kolejnym yukai, a gdzieś w tle kryje się sugestia, że być może Abeno nie jest człowiekiem bądź ma na sumieniu jakiś ciężki grzech, a rozwiązanie jest takie, że albo zostaje to zapomniane, albo banalnie wyjaśnione. Albo, co przyszło mi do głowy dopiero po całym sezonie, jest to reklamówka mangi.
Jednocześnie przygody bohaterów są takie podnoszące na duchu, że można wybaczyć im brak głębi i tajemnicy, bo też nie o to w tym anime chodzi. Naprawdę oglądając je czuje się ciepło. Do tego obserwowanie jak Abeno i Ashiya uczą się od siebie różnych rzeczy jest całkiem miłe. Po prostu to bardzo proste, sympatyczne anime, z miłym, krzepiącym zakończeniem.
LOVE, M