3 filmy

Hello!
Były 2 książki, są trzy filmy - jeden gorszy od drugiego, na dodatek oglądane w dokładnie takiej kolejności. Ich wybór wynikał z ograniczonego wyboru, ponieważ wszystkie obejrzałam w autobusie w drodze powrotnej z Niemiec. Szkoda było nie wykorzystać czasu i możliwości, ale problem pojawił się przy wyborze tytułów, ponieważ większość dostępnych widziałam, a pozostałe, to nie były filmy, które zdobyły uznanie krytyków. Ale jeśli nie oglądałoby się złych produkcji, nie wiadomo by było, które są dobre. Ponad to należy się uznanie dla linii autobusowych Ecolines za to, że sporo filmów, które można było obejrzeć to względnie nowości. 


"Largo Winch"
Nie słyszałam wcześniej, nie miałam pojęcia co to za film, ale opis nie brzmiał najgorzej. I film też taki totalnie zły nie był, ale wręcz niesamowicie przewidywalny. Niesamowicie, praktycznie od początku wiadomo, kto musiał stać za morderstwem ojca głównego bohatera. Łatwo także domyślić się co będzie się działo w związku z innymi rodzinnymi powiązaniami bohatera. Intryga nie jest zbyt skomplikowana i zbudowana bardzo prosto, fabule daleko do błyskotliwości. Ale do popatrzenia film jest całkiem przyjemny, bo nie wymaga zbyt wiele myślenia od widza, a do tego dzieje się w wielu bardzo ładnych miejscach i jest to skrzętnie wykorzystywane przy realizacji zdjęć. 


"RoboCop"
Mam ogromny sentyment do rzeczy, które oglądałam jako malutkie dziecko i których, tak naprawdę do końca nie pamiętam. Jedną z nich jest RoboCop, bardziej wiem niż pamiętam, że oglądałam serial i że bardzo go lubiłam. Gdy jednak pojawiła się informacja, że będzie nowy film, nie byłam szczególnie podekscytowana, przypuszczałam, że prędzej czy później go obejrzę, ale do kina się nie wybierałam. Po premierze pojawiły się niebyt pochlebne recenzje, a moja ochota na obejrzenie go zmalała jeszcze bardziej. Prawdopodobnie, gdyby nie podróż jeszcze długo bym go nie zobaczyła. 


Przejdźmy do spostrzeżeń po seansie:
1) Garemu Oldmanowi nic nie przeszkodzi być Garym Oldmanem i doskonale grać, nawet w tak słabej produkcji
2) Natomiast Michael Keaton i spółka, urwali się z choinki i przypuszczam, że taki był zamysł twórców, ale jego postać i te dookoła, sposób grania i otoczka - irytujące 
3) Niech mi ktoś wytłumaczy postać, rolę i w ogóle dlaczego, i co tam robi Samuel L.Jackson 
4) O samym Aleksie piszę dopiero w czwartym punkcie ponieważ, jest to film o wszystkich postaciach dookoła niego, tylko nie o nim samym. Już nawet pomijam to, że jest to postać płytka i praktycznie bez charakteru i chociaż teoretycznie w trakcie filmu się zmienia, to nie mamy podstaw, aby te zmiany przeżywać, bo do bohatera nie sposób się przywiązać, ani wzbudzić w sobie jakiekolwiek uczucie wobec niego oraz tak powody tych zmian pokazane są tak płasko i niewyraziście, że widz bardziej na wiarę przyjmuje fakt, że mogło to aż tak wpłynąć na bohatera
5) Jeśli ktoś przypadkiem liczył na jakieś głębsze rozważania etyczno-moralne, to się bardzo przeliczył. Niby jest to poruszane, ale w dość bezpieczny sposób, aby przypadkiem kogoś nie urazić. Inną kwestią były same roboty i dziwna rola Jacksona. Można odnieść wrażenie, że specjalnie przerysowano tę kwestię w jedną stronę, aby wyrazić, że prawdziwe poglądy są dokładnie odwrotne
6) Napisać, że fabuła była prosta i banalna to nic nie napisać. 

"Transformers: Wiek zagłady"
Nie zrażona, ani "RoboCopem" ani wszystkim złym co czytałam na temat nowych transformersów, postanowiłam je obejrzeć. Muszę jeszcze dodać, że nigdy nie byłam wielką fanką filmowych samochodo-robotów, ale bardzo lubiłam serial animowany. Po pierwsze to się przestraszyłam, gdy zobaczyłam ile on trwa. Za długo, o wiele, ale chyba nawet skrócenie niewiele by pomogło. Chociaż tak mniej więcej pierwsza 1/4 filmu nie jest aż tak rażąco głupia jak reszta. Zasadniczo film jest głupi, bez sensu i nie wiadomo, o co w nim chodzi. Wszystko dzieje się, bo tak, nic z niczego nie wynika. Ogólnie oglądanie tego filmu boli. Bardzo.

Trzymajcie się, M