Jakaś pomyłka ("Nowe przygody Aladyna")

Hello!
Korzystam z praktyk w kinie i oglądam filmy. Dziś "Nowe przygody Aladyna", które nie są filmem dla dzieci, starszy widz może się pośmiać, ale ogólnie z seansu nie wynosi się nic.


 Aladyn traci znaną z bajki Disneya szlachetność. Nie jest już drobnym, uroczym złodziejaszkiem, kradnącym głównie po to, aby nie być głodnym, a staje się, co prawda mieszkającym na ulicy, ale kradnącym i oszukującym głównie dla zabawy złodziejem, znającym się na odpalaniu latających dywanów za pomocą kabli. Bohaterowi przybywa też lat, co wiąże się z tym, że choć wydaje się iż to film familijny, to bywa bardzo niesubtelny i taki raczej 12+. Jednak z utratą szlachetności Aladyn zyskuje przyjaciela, jednak na polu bycia filmem o przyjaźni też zawodzi. Teraz myślę, że jednym z błędów tego filmu jest to, ze nie wie do jakiej grupy wiekowej chce być kierowany. Wydaje się, że raczej do starszych, kompletnie nie sprawdza się jako "bajka", ale dla dorosłych jest zbyt naiwny. Choć pełen podtekstów. Różnych.


Na dodatek dzieje się jednocześnie na dwóch płaszczyznach - w rzeczywistości i jako opowieść bohatera. Który okłamuje swoją dziewczynę, że jest maklerem, a tak naprawdę to złodziejaszek, wykorzystujący zatrudnienie jako Mikołaj w centrum handlowym, aby je okraść wraz ze swoim przyjacielem. Jednak dopadają go dzieci rządne opowieści, a on zaczyna z Aladynem. Wraz z postępem opowiadania i odkrywaniem moralnych, i materialnych konsekwencji kłamania, następuje zmiana bohatera w rzeczywistości. Zdaje sobie sprawę, że kłamanie jest złe i wyznaje dziewczynie całą prawdę. Ona nawet nie jest na niego zła, bo są święta (czemu ten film miał premierę w sierpniu, a nie grudniu?) i wszyscy żyją długo i szczęśliwe. W bajce Jasmina (tutaj księżniczka nawet się tak nie nazywa) przynajmniej robi Aladynowi wyrzuty - tutaj nie ma nawet tego. Pisałam, że naiwny. 


"Nowe przygody Aladyna" to komedia, ale jakieś 90% jej śmieszności wynika z tłumaczenia, doskonale dostosowanego i wykorzystującego polskie realia. Oprócz "kończ już, wstydu oszczędź", bo zostało użyte bez potrzeby i w złym znaczeniu. Ale było odniesienie do gorszego sortu, pojawili się "4 pancerni", itp. Do innych elementów kultury popularnej też się odnosi, ale tu już trudno stwierdzić, co tłumacz, a co było, np: "...chcę mężczyzny o 50 twarzach" albo "Mój sssskarb", ahh i sceny a'la "Powrót Jedi". 


Film jest francuski i byłam pewna, że pracowały przy nim te same osoby, co przy "Asterix i Obelikx: Misja Kleopatra", bo schematy postaci, ich charakterystyka i sposób zachowania, są żywcem wzięte z tego filmu. Wezyr to gorsza wersja Marnypopisa, kolega głównego bohatera to Otis, itd. Chyba, że to pewne schematy charakterystyczne dla francuskich komedii. Myślałam, że to podobieństwo wydaje się tak wyraźne ze względu na tłumaczenie, ale robił je ktoś inny niż Asterixa. Nawet kwestia na zasadzie "a bez pałacu. nie ma pałacu" się pojawia. Być możne to pewien rodzaj hołdu dla twórców Asterixa. 


Innym problemem filmu jest to jego rytm. Początek nie jest najgorszy, wraz z rozwojem opowieści robi się coraz lepiej, ale popada w dłużyzny, twórcy zupełnie nie czują momentów, gdy powinni pokazać teraźniejszość, a gdy to robią, to tylko po to, aby bohater mógł opowiedzieć o szalonym pościgu na latających dywanach, bo jak łatwo się domyślić nie było ich stać, aby nagrać to z pomocą efektów komputerowych. Prawdopodobnie wszystkie pieniądze poszły na pseudoteledysk do piosenki, którą śpiewa Aladyn, gdy wjeżdża jako bogaty książę do Bagdadu. Po pierwsze ta wstawka jest żenująca, po drugie niepotrzebna, po trzecie za długa. Im bliżej końca tym bardziej widać, że budżet topniał jak lód, a film się dłuży. 


Nie byłoby Aladyna bez dżina, ale jak widzicie sama prawie o nim zapomniałam. Samo to już wiele mówi. Relacja dżin - Aladyn nie istnieje, dżin udaje, że ma wystrzałowy charakter, a nic w całym filmie nie wypada tak nieprzekonująco jak to że Aladyn ostatnim życzeniem oddaje mu wolność, Notabene, bohater licytuje się z dżinem i ostatecznie ma 6 życzeń. 

Trzymajcie się, M